Po francusku

sawicka art art

Jak każdy facet, lubię szybkie samochody. I jak każda kobieta, oczekuję, że będą wygodne

 

sawicka art art

Jak każdy facet, lubię szybkie samochody. I jak każda kobieta, oczekuję, że będą wygodne

Porsche to marka sportowych samochodów osobowych produkowanych przez niemiecką firmę Dr. Ing. h. c. F. Porsche AG. Firma została założona 25 kwietnia 1931 roku przez Ferdynanda Porsche. Jego syn Ferry Porsche przejął firmę w 1947 roku. Pierwszy samochód marki Porsche powstał dopiero w 1939 roku, było to Porsche 64. na początku XXI w. Najbardziej lubię Porsche 987 Boxster Roadster – mam miłe wspomnienia. „Roadster” to małe, dwumiejscowe, auta tylnonapędowe. Współczesnego roadstera poznać można po tym, że jego dach (miękki lub sztywny) przypinany jest do karoserii, a więc nie jest jego integralną częścią. Koleżanka mojej koleżanki koleżanki… dobra, łatwiej wyraża się emocje i przekazuje treść w pierwszej osobie, czyli po prostu JA miałam okazję poznać dość dokładnie Porsche Boxster, w kolorze żółtym i co Wam powiem to Wam powiem, ale przy zamkniętym dachu seksu to się tam uprawiać nie da, nawet jeśli jest się człowiekiem gumą, mistrzem Kamasutry czy kałamarnicą.

monika sawicka 35

Porsche Boxster z nadwoziem typu Roadster nie ratuje sytuacji, gdyż przy sekretnej randce raczej dachu się nie otwiera. Jedyny możliwy technicznie seks to francuski, a i to wymaga ponadprzeciętnej sprawności. Jedyne co można zrobić, to rozruszać mięśnie własnego karku i zapewnić nieco przyjemności mężczyźnie.

Jak już wspomniałam, koleżanka koleżanki mojej koleżanki, w skrócie ja, ma romantyczną duszę i takież właśnie oczekiwania – nieco romantyzmu w ciasnym aucie to absolutne minimum, które rekompensuje brak orgazmu. Zresztą wbrew powszechnemu przekonaniu, orgazm kobiety to nie cel sam w sobie lecz premia. Dla faceta zaś obowiązkowy orgazm to kryterium sukcesu.

Właściciel Porsche zatrzymał samochód nad przepaścią, widok na zatokę był po prostu porażający. Spojrzał na mnie i spytał: – Włożyłaś dziś niebieskie oczy pod kolor paska? Wiedziałam, że to z Prousta. Ciekawe jak długo się tego uczył. Bardzo mocno mnie objął i przytulił. Przystąpił do etapu pierwszego, czyli wąchania. Najpierw obwąchał moje włosy, następnie kark i szyję. Tak mocno mnie tulił do siebie, że się przeraziłam, czy aby to wy-trzymam.

Kolejne punkty – romantyzm zaawansowany – choćby udawany – też się liczy. Jakoś tak wyszło, że zaczął mnie całować, delikatnie, najpierw wzrokiem spytawszy o zgodę. Szatan się we mnie obudził. I dał zgodę. Grzeczne dziewczynki idą do nieba a niegrzeczne mają wielokrotne orgazmy.

Poczułam, jak jego dłoń powoli wędruje pod moją spódnicę, więc odruchowo zacisnęłam uda. Jego dłoń już w górnych partiach, a moje uda się zwarły i koniec! A co, a może by tak zapukał, a nie, się pcha jak do siebie. Czytał w moim myślach chyba, bo poprosił błagalnym głosem: Open, open. „Open the door, open the door,”- dodałam w myślach i uśmiechnęłam się do siebie.

Rozwarłam lekko uda, a on delikatnie wsunął dłoń. Szatan szalał, straciłam kontrolę. W piekle będę się smażyć, na wolnym ogniu, najpierw z jednej, później z drugiej strony, a następnie wrzucą mnie do beczki z wrzącą smołą. Jestem opętana bez dwóch zdań. Pozwoliłam mu wykazać się sprawnością palców, miał niezłe zadatki na akordeonistę, z fletem też, jak mniemam, by sobie poradził. Zgrzeszyłam uczynkiem – dwukrotnie. Następnie wypchnęłam go, sprawdziłam, czy niczego w środku nie zostawił, a bo ja wiem, może miał protezę palca, jak ja to potem na pogotowiu wytłumaczę, zamknęłam drzwi, lekko nawet przytrzaskując mu rękę. Grzecznie wyszedł, wdzięczny za gościnę.

Takich gości to ja mogę częściej zapraszać – zapewniają przyjemności gospodyni, a sami niczego nie oczekują w zamian. Nie oczekiwał. Patrzył tylko na mnie jak koker spaniel, który właśnie zeżarł moje szpilki od Prady, jednocześnie zsikując się na dywan perski, ręcznie tkany. Może miał nadzieję, że go zleję, a może, że się zlituję. Sado maso mnie jakoś niespecjalnie bierze, za to zdolność empatii mam przeogromną, obce są jej granice, bariery językowe czy kulturowe.

Współczułam mu całą sobą, a zwłaszcza prawą ręką, konkretnie dłonią, która powędrowała w stronę jego drzwi i zdecydowanym ruchem je otworzyła bez pukania. Podobno penis lubi mocny uścisk dłoni, więc moje powitanie takież właśnie było. Wykreślam słowo podobno i piszę: bez wątpienia. Samochód ruszył. Nie, nie sam, nie zaczęliśmy staczać się w przepaść. Jeśli o staczanie idzie, to ja się staczałam w zastraszającym tempie. Po uściśnięciu penisa postanowiłam okazać mu więcej czułości i pocałowałam go na dzień dobry. No, co? Taki obyczaj. Polacy na powitanie całują się trzy razy. Jestem dość wylewna i angażuję się we wszystko co robię.

Tak się strasznie zaangażowałam, że nie czułam jak mi się drążek od skrzyni biegów wbija pod żebra. Profesjonalizm ma jednak swoją cenę i dzielnie dotrwałam do końca. Przeciętny mężczyzna może wytrzymać ciśnienie genitalne przez 2,5 minuty przed wytryskiem. Właściciel Porsche z całą pewnością był nieprzeciętny i znosił ciśnienie dłużej. Najpierw cichutko pojękiwał, z aprobatą i nieskrywanym zadowoleniem, moja empatia się wzmogła i współczułam mu, że tak się wyrażę, dogłębnie.

Usłyszałam przepiękną muzykę męskiego orgazmu i poczułam, że właściciel Porsche smakuje dobrze i z pewnością nie jest palaczem. Szybciutko przeliczyłam kalorie i ze spokojem dokończyłam konsumpcje. Nie lubię, jak się coś marnuje, jestem orędowniczką zdrowego odżywiania i zawsze też liczę kalorie – dziesięć było do przyjęcia, zresztą panuje światowy kryzys, grzechem byłoby wybrzydzać, więc wzięłam wszystko i wróciłam do obserwacji drogi, oblizując usta.

On-naprawdę nie pamiętam, jak miał na imię – Edgar czy Erwin – co za różnica – dochodził do siebie po tym, jak doszedł. Miał po czym, bo (nie chwaląc się) mogę wyssać gwoździa z deski. I nawet wizja zachorowania na nowotwór gardła , mnie nie zniechęca. Na coś przecież trzeba umrzeć. Pociągnęłam spracowane usta krwistoczerwoną pomadką nieprzyzwoicie kontrastującą z żółtym kolorem karoserii i wysiadłam, zostawiając w Porsche trochę siebie i zabierając trochę jego.

Monika Sawicka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *